Archiwum 15 października 2016


paź 15 2016 BeBeauty satin bronzer
Komentarze: 0

Balsam brązujący BeBeauty.

 

Lato już odeszło w zapomnienie a ja nadal taka blada jak zanim nastało. Będąc ostatnio w biedronce zwróciłam uwagę na balsam brązujący ich marki BeBeauty. Tani, ładna tubka no to dobra -biorę. Liczyłam na ładną opaleniznę. Zakupiłam wersję light dla jasnej cery.

Smarowałam się nim kilka dni i wiecie co? Jedyny plus tego produktu to to że skóra była po nim naprawdę rewelacyjnie gładka,nawilżona i odżywiona. A co z jego przeznaczeniem?

No cóż opalenizny widocznej się nie doczekałam. To że coś się zmieniało w kolorze mojej skóry odkrywałam w czasie kąpieli gdy woda była brązowa. Może i by ktoś się nim opalił, ale pod warunkiem, że omijałby prysznic szerokim łukiem.

Ta rzekoma opalenizna to nic innego jak warstewka brązowego brudu- barwnik który pozostaje na skórze bardzo nietrwały zresztą. Już w trakcie kąpieli powstają smugi i placki. Absolutnie w niczym nie przypomina to opalenizny. Moja skóra wyglądała najzwyczajniej na brudną. Do tego żeby przywrócić ciału normalny wygląd trzeba bardzo mocno i długo szorować. Gdyby producent został przy zwykłym balsamie to byłaby bomba, ale te właściwości opalające to totalna pomyłka.

Zresztą czego mogłam się spodziewać po kosmetyku za około 10 złotych...

Fakt, że rewelacyjnie pielęgnuje skórę, ale kosztem nieestetycznie wyglądających placków. Nawet nie zmywa się równomiernie, mimo iż przecież aplikowałam go właśnie z szczególną dbałością, bo liczyłam na ładny efekt.

Po 4 kąpielach dopiero pozbyłam się tego "brudu" z siebie.

 

No cóż absolutnie nie polecam. A producentowi radziłabym się skupić na zwykłym balsamie pielęgnującym i nie kombinować z żadnymi brązerami.

 

Ja tam nadal pozostaję blada i już wolę być taka niż łaciata jak krowa.

 

A teraz się zastanowię co będzie następne na moim ostrzu....

 

Ciao;*